Są wakacje, więc jak co roku, staram się jak najwięcej zrobić nowych materiałów, z których później korzystam w czasie roku akademickiego. Pewnie niektórzy (tak jak moi rodzice) myślą, że w ciągu 3 lat od kiedy zaczęłam uczyć na uniwersytecie, mam już wszyściutko gotowe, no bo przecież uczę tylko 1 przedmiotu - język japoński. Oj jak bardzo, ale to bardzo takie osoby się mylą ^^'. Fakt, część rzeczy mam już gotowych, ale co roku uczę też inne roczniki niż dotychczas, dochodzą mi inne przedmioty (np. od października po raz pierwszy będę tłumaczyć gramatykę na 2 i 3 roku), więc tworzenie nowych pomocy trwa i trwa. Nawet to co już jest, ciągle wymaga udoskonalenia i tak 8-12 h spędzonych na tworzeniu 1 pliku materiałów do pisma, to dopiero połowa sukcesu, bo od zeszłego semestru zmieniłam koncepcję prowadzenia zajęć z kanji i teraz kolejne godziny lecą przy robieniu nowych ćwiczeń do już powstałych materiałów ;).
I tak właśnie od powrotu znad naszego pięknego morza, do którego nie ma dostępu, gdyż Janusze od świtu robią zasieki z parawanów, siedzę i męczę się nad stworzeniem sensownych objaśnień dla moich drugo~ i trzecioroczniaków. A ponieważ powolutku dostaję konwulsji przy wertowaniu słowników gramatycznych, to postanowiłam napisać post o tym, jak sama uczę się słówek.
Zacznę od tego, że pamięć mam fatalną. Zawsze miałam problemy z nauką języków i zapamiętaniem nowych treści, ale mam wrażenie, że po pewnym incydencie pod koniec studiów, ta pamięć jeszcze dodatkowo wzbogaciła się o czarne dziury zasysające każdą nową informację. Jeśli nie spędzam co najmniej 15 minut dziennie na nauce słówek, to one puff! Znikają szybciej niż kasa z portfela.
Na początku studiów niezbyt przykładałam się do regularnej nauki słownictwa, co prawdopodobnie odbija się na moim japońskim do dzisiaj. Później (tak od 2 roku - chyba...) siedziałam już dzień w dzień nad listą słów z kolejnych lekcji. Jak oceniam tę metodę nauki? Kijowo... Zamiast uczyć się pojedynczych słów, uczyłam się podświadomie ich kolejności na liście, przez co niemal z pamięci dyktowałam je po kolei, ale zapytana na wyrywki wyskakiwał mi w mózgu 'system error'.
Z czasem zaczęłam uczyć się z ręcznie robionych fiszek, które gromadziły się w takiej ilości, że po pewnym czasie były wszędzie. Samo ich robienie było dość czasochłonne, więc systematyczność ich robienia dość kulała. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że są fiszki w wersji elektronicznej, no ale pierwszego lapka dorobiłam się dopiero na 3 roku, bo licencjat wypadało napisać na czymś lepszym niż kamulcu z tekstem wyrytym dłutem. Niemniej, dopiero na 4 roku w końcu zaczęłam korzystać z programów do fiszek i korzystam z nich niezmienne no dziś.
Pierwszy program, który chciałabym przedstawić to "Anki" (暗記 -
anki - "zapamiętywanie"). Obecnie dostępny jest nie tylko na PC, ale też tablety i telefony i właśnie, już od jakiegoś czasu, korzystam wyłącznie z wersji na Androida. Sam program (ten Androidowy) można pobrać
stąd, a komputerowy
stąd. Polecam od razu utworzyć sobie konto online (
tu), bo w ten sposób można odpalić dokładnie te same karty (zapisane tam gdzie skończyliście) na dowolnym urządzeniu. Parę lat temu takich bajerów nie było i moje wyniki przy każdym formacie leciały w kosmos.
Lubię "Anki", bo ma bardzo rozbudowaną bazę gotowych zbiorów kart do wielu języków oraz przedmiotów (tak, biologia czy chemia też się znajdą), ale jak ktoś chce to może też tworzyć swoje. Ja ze względu na swoje lenistwo wolę przerabiać już istniejące, bo program daje taką możliwość w trakcie nauki.
Niemniej w "Anki" przeszkadzało mi nieco, że moja wiedza sprawdzana jest tylko w 1 sposób, tzn. mam słowo i muszę odpowiedzieć jak ono brzmi i co oznacza. Nie było (przynajmniej w tych taliach co mam załadowane) bardziej różnorodnych ćwiczeń, które sprawdzałyby czy potrafię odgadnąć słowo ze słuchu, zapisać je, czy do podanego znaczenia dobrać japoński odpowiednik.
Dlatego też naukę z "Anki" uzupełniam "Kanji Senpai" (do pobrania
tu). Tu mamy tylko talie słówek ułożone według JLPT, a nie np. zagadnień gramatycznych jak w "Anki", ale za to poznane słownictwo jest sprawdzane na kilka sposobów. Darmowa wersja nie zawiera audio, ale można je sobie dokupić. Najpierw zaczęłam korzystać z "Kanji Senpai" na telefon, ale szybko się zniechęciłam, bo ekran mały i łatwo było kliknąć w nie tę odpowiedź co potrzeba. Dopiero jakiś czas temu jedna ze studentek przypomniała mi o tym programie, a że już mam tablet, to teraz korzysta mi się o wiele lepiej ^^.
Jest jeszcze jeden program, który wielu poleca, a mianowicie Obenkyo. Dawniej, pamiętam, że można było uczyć się z niego i ćwiczyć kanę, kanji, słownictwo i nawet gramatykę (choć chyba nie na wszystkie poziomy JLPT). Jednak ostatnio nie dość, że została tylko kana, kanji i liczby, to jeszcze jest tylko hiszpańska (?) wersja językowa, a przez błąd w programie, nie da się zmienić ustawień języka. Dlatego też tego programu póki co nie polecam.
Na sam koniec info, które powinno być czymś oczywistym, ale pewnie na dla każdego jest. Programy na bazie supermemo dają taką ilość słów do powtórki jaką sobie nie tylko ustawiliśmy, ale też przerobiliśmy. Czyli nie ma co szarżować i robić po kilkadziesiąt (kilkaset?) słów dziennie, bo w dziennej powtórce ta liczba wzrośnie już do kilku tysięcy, a to zaburza efektywną naukę. Lepiej małymi kroczkami poznawać nowe słówka niż zalać się masą słownictwa, którego nie będziemy w stanie ogarnąć.